wtorek, 11 lutego 2014

Tiamat, Wildhoney (1994)

Nazwa zespołu: Tiamat

Album: Wildhoney

Wytwórnia płytowa: Century Media Records

Rok wydania: 1994

Czas trwania: 42:08

Gatunek: gothic/doom metal




Trudno opisać słowami utwory zawarte na majestatycznej płycie Wildhoney - czwartym albumie szwedzkiego zespołu Tiamat, dobrze znanego wśród pasjonatów ciężkiego grania, utrzymanego w granicach klimatycznych, melancholijnych dźwięków. To, co zespół zaprezentował na tym kluczowym w ich dorobku wydawnictwie, przypomina mi wędrówkę po najbardziej dzikich rejonach świata, nieskażonych współczesnymi oparami cywilizacji. Trudno nie oprzeć się takiemu wrażeniu, skoro płyta nosi tytuł "dziki miód", a jej okładka została utrzymana w ciepłej, pomarańczowo-czerwonej tonacji, na której widnieją kwiaty, motyle oraz słońce. Na pierwszy rzut oka widać, że Wildhoney będzie ukłonem zespołu w kierunku Natury stanowiącej nieodłączny element życia każdego z nas.

Wrażenie takie nasila się w momencie odpalenia płytki w odtwarzaczu. Od razu dajemy się porwać w podróż do... lasu. Tytułowy, kilkusekundowy utwór Wildhoney porywa w miejsce, gdzie można odpocząć i się wyciszyć. Wsłuchując się w ten króciótki kawałek, przed oczami maluje się przepiękny, leśny krajobraz, w którym można zatopić się w śpiewie ptaków, posłuchać koncertu świerszczy w soczyście zielonej, gęstej trawie, wsłuchać się w wiatr tańczący gdzieś wśród gałęzi drzew, niewinnie kołysanych to na lewo, to na prawo. Do snu ukołysze nas spokojny, gitarowy dźwięk w tle. 

Ostoja spokoju znika jednak tak szybko, jak szybko kończy się tytułowe intro. Wraz z pojawieniem się Wathever That Hurts ściana ostrych, gęstych gitarowych riffów atakuje nasze ucho oraz zakłóca ład i porządek, wprowadzając niespokojną atmosferę, a wokalista Johan Edlund zaprasza nas na halucynogenną, miodową herbatkę, wykrzykując gardłowym, growlowym tonem słowa zwrotki: 

Honey tea, psilocybe larvae,
Honeymoon, silver spoon,
Psilocybe tea!

The Ar to z kolei szybki, rytmiczny kawałek o symbolu, zapisanym gdzieś w sercu każdego człowieka. Chodzi o pięcioramienną gwiazdę, czyli pentagram, uważany w czasach starożytnych za symbol doskonałości, równowagi oraz zdrowia, skrywający w sobie jakąś ochronną moc. Zaraz po The Ar otrzymujemy kolejny, tym razem około dwuminutowy utwór 25th Floor, stanowiący przerywnik pomiędzy następnymi utworami. Brak w nim wokalu, zastąpionego przez chaotyczne dźwięki wydobyte z syntezatorów, pośród których błądzą melodie wystukiwane jakby na cymbałkach. Ten muzyczny motyw idealnie wpasowuje się w nieco senny nastrój całej płyty. Prawdziwym hymnem stanowiącym swoiste oddanie hołdu siłom natury okazuje się utwór Gaia, będący według mnie najmocniejszym punktem na płycie. Wzniosły, typowo "katedralny" wstęp zwiastuje piękną i pouczającą piosnkę ku przestrodze ludzi szpecących naturę, degradujących jej pierwotne piękno i ład. Powagi utworu dodaje wzniosły wokal Edlunda, chóry, a świetne solowe popisy gitar nie tyle miażdżą, co elektryzują.

As water spins in circles twice,
Spiders, snakes, and the little mice,
Get twisted around and tumble down
when Nature calls we all shall drown

Gitarowy, równie elektryzujący jest wstęp do utworu Visionaire. Melodie wyznaczone przez gitarę są przeplatane mocnym uderzeniem ciężkich brzmień oraz growlowym śpiewem. Chwila wytchnienia pojawi się w kolejnym, krótkim przerywniku zatytułowanym Kaleidoscope. Tym razem odprężającymi właściwościami wykażą się dźwięki wiosennej burzy - natura w mroczniejszej odsłonie. Do You Dream Of Me to już nieco inna odsłona Wildhoney. Monotonny, nieco senny charakter utworu przypomina mi odgrywaną w rytm hipnotyzujących dźwięków gitary kołysankę. Zmienia się również maniera wokalna Edlund'a - growl i zacięty wokal zastąpione zostały spokojnym, czystym, nieco usypiającym śpiewem. Małe przemeblowanie można dostrzec również w warstwie tekstowej utworu: tematyka natury ustępuje miejsca motywom miłosnym.

I hold you in my arms
Dimmed by scarlet morning red
I whisper in your ear
"Do you dream of me"?

Przedostatnim utworem jest Planets - czwarty motyw muzyczny na płycie, pełniący rolę przerywnika (trochę ich przy dużo), ale za to pełen uroku oraz pięknych, wzruszających melodii. Ostatni utwór A Pocket Size Sun - podobnie jak Do You Dream Of Me - odbiega nieco od reszty utworów na płycie, zachowanych w melodycznych, acz  typowo rockowo-metalowych brzmieniach. Równie stonowany, spokojny, opowiada o miłości, marzeniach oraz snach, w które przenieść potrafi tytułowe "kieszonkowe słońce", sprzedane pewnemu mężczyźnie z rąk przypadkowo spotkanej przez niego dziewczyny. Tekst rozpoczyna się niczym jakieś romantyczne opowiadanie:

I come so close, so near
That I almost go out of my shell
When I pink coloured vision did appear
A girl with something to sell

Piękna, dostojna, monumentalna, wciągająca płyta. Takie słowa cisną się na usta po jej przestudiowaniu. Można rzec, że minęło kupę lat od wydania tego albumu i zapewne osiadł już kurzem zapomnienia. Nic bardziej mylnego - płyta wciąż emanuje swoim pięknem i ciepłem, wydobywającym się niemalże z każdego utworu. Wildhoney to płyta, która stała się wyznacznikiem późniejszych dokonań Tiamatu - początkowo zespół obcował z death-doom metalowymi dźwiękami, by wraz z wcześniejszą płytą Clouds oraz omawianą Wildhoney skłonić się ku bardziej klimatycznym rejonom muzyki metalowej. Czy to kamień milowy na gotyckiej scenie muzycznej? Sądzę, że tak. Z pewnością każdy pasjonat klimatycznej muzyki powinien ją znać. Jeżeli jest inaczej, koniecznie powinien dać się zatopić w niezapomnianym, niepowtarzalnym "dzikim miodzie".

Tracklista albumu:
1. Wildhoney
2. Wathever That Hurts
3. The Ar
4. 25th Floor
5. Gaia
6. Visionaire
7. Kaleidoscope
8. Do You Dream Of Me
9. Planets
10. A Pocket Size Sun

Autor: Konrad

2 komentarze:

  1. Genialna płyta - genialnego zespołu - ostatnie dwa kawałki z przerywnikiem po środku to wstęp do kolejnej psychodeliczno-progresywnej plyty A deeper kind of slumber, na której to growling zanikł całkowicie a mimo to też jest płytą świetną!

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdzie ta muzyka, gdzie Ci ludzie, gdzie to czekanie na nowy album... ??? RMF, Zet i inne Eski, won z mojego świata!!!

    OdpowiedzUsuń