Album: Imago
Wytwórnia płytowa: Mystic Production
Rok wydania: 2011
Czas trwania: 55:07
Gatunek: industrial metal, dark wave, metal alternatywny
Po
kilku recenzjach muzycznych, jakie mamy za sobą, wreszcie przyszedł
czas na kapelę rodowitą- z Polski. Tym razem pod lupę postanowiłem wziąć
najnowszy album załogi Medeah. Nie przez przypadek z resztą. Nie trudno
nie zauważyć, że na stronie pojawiają się ostatnio recenzje zespołów,
których twórczość nazywa się nierzadko "klimatycznym rockiem", "rockiem
gotyckim" tudzież "metalem symfonicznym", z paroma wyjątkami oczywiście.
Dlatego też wielkim grzechem byłoby ominięcie szerokim łukiem
najnowszych propozycji najważniejszych chyba polskich zespołów
kojarzonych z rockiem gotyckim. Po pięciu latach ciszy, Artrosis znów
powraca na scenę z nową propozycją. Imago to z biologicznego punktu
widzenia nazwa ostatecznego stadium, jakie przechodzi owad, w wyniku
którego jest on zdolny do samodzielnego funkcjonowania i rozrodu. Larwa
przechodzi w zupełnie inne stadium życia. Z niemrawej poczwarki rodzi
się owad piękny, doskonały. Sztuka Róż również przechodzi swoje Imago-
stadium, które powoli, lecz nieubłaganie totalnie zmienia twórczość
grupy.
Do
każdej nowej propozycji jakiegokolwiek zespołu podchodzę z
nastawieniem, że jeżeli od początku swej kariery zasługuje na oklaski i
fanfary, to nawet mimo pewnych zmian w wykonywanej muzyce, zawsze będzie
tworzył na tym samym poziomie. Niekiedy zmiany te są na tyle
nieprzemyślane, że z przykrością odkładam płytę na półkę- na dodatek w
takie miejsce, by nie rzucała się w oczy. Ostatnio wśród formacji gothic
metalowych, czy symfonicznych widać nieustanną gonitwę za komercyjnymi
rozwiązaniami (co widać np. w propozycji holenderskiej grupy Within Temptation, czy chociażby w kapeli Amy Lee- Evanescence).
Mimo, że nowe albumy przytoczonych przy okazji zespołów oceniam jako
dobre, to jednak po przesłuchaniu ich pozostaje pewien niedosyt. A jak
jest w przypadku Sztuki Róż? Z całą pewnością ucieszył mnie powrót
Macieja Niedzielskiego w kręgi Artrosis, ale wciąż nie wiem, jak "imago-
nieuniknione stadium polegające na przekształceniu owada w nową formę
życia" wpłynęło na twórczość kapeli. Po pięciu latach możemy spodziewać
się wszystkiego. Przejdźmy więc do części kluczowej- muzyki i utworów z
Imago.
Arche-
to spokojne Intro z "drżącymi smyczkami", nutką elektroniki i pięknym
pianinem pod koniec. Czyżby zapowiedź tego, co zawiera w sobie płyta?
Nie Tamta już-
faktycznie, nie tamta. I całkiem inna. Co nie oznacza, że zła. Początek
rytmiczny z chwytliwymi klawiszami, gdzieś pomiędzy słychać chrapiące,
industrialne dźwięki. Niespokojnie się zaczyna, i za moment otrzymujemy
marszowy łomot nieco przypominający rammsteinowe rytmy. Jest nieźle.
Kawałek na tyle chwytliwy, że spokojnie nadaje się jako koncertowy hit.
Za wszystko- nic-
początek jak z jakiegoś dreszczowca. To dosyć wolny i przygnębiający
kawałek z pięknym tekstem, opowiadającym o ułomności i porażce w związku
kobiety i mężczyzny. Przejmujący refren stanowi tutaj kwintesencję owej
opowieści o zawiedzionej miłości: "...zrozum to, tam nad przepaścią stoi dziś nasz dom, nie wiesz jak boli gdy oddajesz wszystko nie dostając nic..." Tutaj też odczujemy śladowe ilości industrialnego "syczenia" i "chrapania".
Już Tylko śnij-
i znów nerwowe, "drżące smyczki" otwierające utwór. Kolejny spokojny,
typowo balladowy utwór. W tle chrapiąco-skrzeczące, industrialne
dźwięki. Piękny wokal Medeah niejednego utuli do snu.
Moje niebo-
fenomenalne pianino na początku, zwiastujące następny, balladowy utwór.
Ale pozory mylą. Kawałek posiada nietypową, stopniowaną strukturę. Choć
rytm utworu nie zmienia się, to początkowo spokojny utwór z łagodnym
wokalem, zmienia się pod koniec w rockowy, klimatyczny kawałek ozdobiony
chrypkowatym, nieziemskim wokalem Magdy.
Chcę znów tam być-
to jeden z utworów, który jest mi obojętny i przechodzi wręcz
niezauważalnie. Utwór nie szybki, nie wolny, umiarkowany, oscylujący
wokół rytmowych bitów.
Imago- nasze
tytułowe stadium. Rozpoczyna się dziwnymi, wyjącymi i skrzeczącymi
dźwiękami, wprowadzającymi nieco drażniącego, niepokojącego i
depresyjnego klimatu. To utwór z jednej strony miarowy, wolny, ale z
drugiej znów stanowi jakby apogeum industrialnego, chrapkowatego,
syczącego i szumiącego podkładu, które wprowadza chaos, nieład i
kontrastuje z łagodnym wokalem Medeah.
Doskonała-
po industrialnym apogeum pora na...agresywny, chrypkowaty wokal Magdy
współgrający z rwanym, sapiącym, typowo elektronicznym podkładem. Czyli
zestawienie dwóch typowo industrialnych utworów obok siebie,
posiadających swą moc i ciężkość.
Tysiąc prawd-
czyli pora na krótką, 4.30 minutową przerwę od drażniących ucho,
elektronicznych utworów. To całkowite, pozbawione industrialnego posmaku
przeciwieństwo tego, co do tej pory Artrosis nam zapodał na tacy.
Świetne pianino na początku i ostre rockowe wejście, wciąż gdzieś w tle
błądzące partie klawiszowe. Kawałek chwytliwy, łatwy do zapamiętania,
ot, taka prosta ballada rockowa, która dzięki swej prostocie właśnie
również ma szansę stać się koncertowym hitem.
Fatalne przeznaczenie-
no, to właśnie ten drugi kawałek, który do ucha wleciał i...wyleciał,
nie zostawiając po sobie żadnego śladu w mej pamięci. Utwór, jak na moje
ucho oczywiście- dość przeciętny. W porównaniu do poprzednich utworów
po prostu słaby i umykający uwadze.
Panta Rhei-
zaczyna się niespokojnie, by za niedługi czas eksplodować elektroniką.
Po tym wybuchowym wstępie wśród syczących dźwięków słyszymy niewinny
dziecięcy głos, ale zmiksowany na tyle, że dodaje utworowi pełnego grozy
posmaku. Ostatni utwór na płycie przypomina nam, że zgodnie z zasadą
Wszechświata, nic nie trwa wiecznie i kiedyś, nieubłaganie, musi się
skończyć: "...zegara równy ton zaprasza przeznaczenie, przerywa Twój
nietrwały sen, homogeniczny, godzina po godzinie. Nic nie trwa wiecznie-
Panta Rhei..." Z całą pewnością mogę stwierdzić, że to kolejny, bardzo udany utwór. Wokalistki doskonale ze sobą współgrają.
Oceniając
płytę, muszę ostrzec tych, którzy po Imago będą spodziewać się
rocka/metalu gotyckiego w swej czystej postaci. Bo jeśli tego oczekujemy
po płycie, to zapewne będziemy marudzić i narzekać. Co prawda jakieś
akcenty dla nurtu gotyckiego się znajdą, jednakże płycie z całą
pewnością bliżej jest to Fetish z 2001 r. aniżeli do pozostałych
albumów. Mamy tu więc dosyć spory powiew elektroniki i industrialnego
posmaku, zrezygnowanie z wyeksponowania na pierwszy plan perkusji i
gitar, które tutaj pełnią tylko funkcję dodatkową. Za to partii
klawiszowych jest o wiele więcej i stanowią świetną ozdobę
poszczególnych utworów. Słuchając płyty momentami wzdychałem do czasów Ukrytego wymiaru z 1997 r.
ale nie mogę powiedzieć, że zawiodłem się na nowym albumie naszych
kompanów. Imago sprawia wrażenie, że Artrosis przechodzi właśnie stadium
zmiany nurtu muzycznego w zupełnie innym kierunku, jednocześnie
zachowując swój niesamowity, wyrobiony wcześniej klimat, dobrze znany
nam sprzed kilkunastu lat.
Tracklista albumu:
- "Arche" 1:29
- "Nie tamta już" 3:46
- "Za wszystko - nic" 6:25
- "Już tylko śnij" 4:46
- "Moje niebo" 4:23
- "Chcę znów tam być" 5:37
- "Imago" 5:48
- "Doskonała" 5:54
- "Tysiąc prawd" 4:32
- "Fatalne przeznaczenie" 5:39
- "Panta Rhei" 6:48
Autor: Konrad
Tekst pierwotnie ukazał się na łamach The Dark Zone Project.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz