niedziela, 18 marca 2012

Artrosis, Imago (2011)- recenzja


Nazwa zespołu: Artrosis

Album: Imago

Wytwórnia płytowa: Mystic Production

Rok wydania: 2011

Czas trwania: 55:07

Gatunek: industrial metal, dark wave, metal alternatywny

Po kilku recenzjach muzycznych, jakie mamy za sobą, wreszcie przyszedł czas na kapelę rodowitą- z Polski. Tym razem pod lupę postanowiłem wziąć najnowszy album załogi Medeah. Nie przez przypadek z resztą. Nie trudno nie zauważyć, że na stronie pojawiają się ostatnio recenzje zespołów, których twórczość nazywa się nierzadko "klimatycznym rockiem", "rockiem gotyckim" tudzież "metalem symfonicznym", z paroma wyjątkami oczywiście. Dlatego też wielkim grzechem byłoby ominięcie szerokim łukiem najnowszych propozycji najważniejszych chyba polskich zespołów kojarzonych z rockiem gotyckim. Po pięciu latach ciszy, Artrosis znów powraca na scenę z nową propozycją.  Imago to z biologicznego punktu widzenia nazwa ostatecznego stadium, jakie przechodzi owad, w wyniku którego jest on zdolny do samodzielnego funkcjonowania i rozrodu. Larwa przechodzi w zupełnie inne stadium życia. Z niemrawej poczwarki rodzi się owad piękny, doskonały. Sztuka Róż również przechodzi swoje Imago-  stadium, które powoli, lecz nieubłaganie totalnie zmienia twórczość grupy.


Do każdej nowej propozycji jakiegokolwiek zespołu podchodzę z nastawieniem, że jeżeli od początku swej kariery zasługuje na oklaski i fanfary, to nawet mimo pewnych zmian w wykonywanej muzyce, zawsze będzie tworzył na tym samym poziomie. Niekiedy zmiany te są na tyle nieprzemyślane, że z przykrością odkładam płytę na półkę- na dodatek w takie miejsce, by nie rzucała się w oczy. Ostatnio wśród formacji gothic metalowych, czy symfonicznych widać nieustanną gonitwę za komercyjnymi rozwiązaniami (co widać np. w propozycji holenderskiej grupy Within Temptation, czy chociażby w kapeli Amy Lee- Evanescence). Mimo, że nowe albumy przytoczonych przy okazji zespołów oceniam jako dobre, to jednak po przesłuchaniu ich pozostaje pewien niedosyt. A jak jest w przypadku Sztuki Róż? Z całą pewnością ucieszył mnie powrót Macieja Niedzielskiego w kręgi Artrosis, ale wciąż nie wiem, jak "imago- nieuniknione stadium polegające na przekształceniu owada w nową formę życia" wpłynęło na twórczość kapeli. Po pięciu latach możemy spodziewać się wszystkiego.  Przejdźmy więc do części kluczowej- muzyki i utworów z Imago.

Arche- to spokojne Intro z  "drżącymi smyczkami", nutką elektroniki i pięknym pianinem pod koniec.  Czyżby zapowiedź tego, co zawiera w sobie płyta?

Nie Tamta już- faktycznie, nie tamta. I całkiem inna. Co nie oznacza, że zła. Początek rytmiczny z chwytliwymi klawiszami, gdzieś pomiędzy słychać chrapiące, industrialne dźwięki. Niespokojnie się zaczyna, i za moment otrzymujemy marszowy łomot nieco przypominający rammsteinowe rytmy. Jest nieźle. Kawałek na tyle chwytliwy, że spokojnie nadaje się jako koncertowy hit.

Za wszystko- nic- początek jak z jakiegoś dreszczowca. To dosyć wolny i przygnębiający kawałek z pięknym tekstem, opowiadającym o ułomności i porażce w związku kobiety i mężczyzny. Przejmujący refren stanowi tutaj kwintesencję owej opowieści o zawiedzionej miłości: "...zrozum to, tam nad przepaścią stoi dziś nasz dom, nie wiesz jak boli gdy oddajesz wszystko nie dostając nic..." Tutaj też odczujemy śladowe ilości industrialnego "syczenia" i "chrapania".

Już Tylko śnij- i znów nerwowe, "drżące smyczki" otwierające utwór. Kolejny spokojny, typowo balladowy utwór. W tle chrapiąco-skrzeczące, industrialne dźwięki. Piękny wokal Medeah niejednego utuli do snu.

Moje niebo- fenomenalne pianino na początku, zwiastujące następny, balladowy utwór. Ale pozory mylą. Kawałek posiada nietypową, stopniowaną strukturę. Choć rytm utworu nie zmienia się, to  początkowo spokojny utwór z łagodnym wokalem, zmienia się pod koniec w rockowy, klimatyczny kawałek ozdobiony chrypkowatym, nieziemskim wokalem Magdy.

Chcę znów tam być- to jeden z utworów, który jest mi obojętny i przechodzi wręcz niezauważalnie. Utwór nie szybki, nie wolny, umiarkowany, oscylujący wokół rytmowych bitów.

Imago- nasze tytułowe stadium. Rozpoczyna się dziwnymi, wyjącymi i skrzeczącymi dźwiękami, wprowadzającymi nieco drażniącego, niepokojącego i depresyjnego klimatu. To utwór z jednej strony miarowy, wolny, ale z drugiej znów stanowi jakby apogeum industrialnego, chrapkowatego, syczącego i szumiącego podkładu, które wprowadza chaos, nieład i  kontrastuje z łagodnym wokalem Medeah.

Doskonała- po industrialnym apogeum pora na...agresywny, chrypkowaty wokal Magdy współgrający z rwanym, sapiącym, typowo elektronicznym podkładem. Czyli zestawienie dwóch typowo industrialnych utworów obok siebie, posiadających swą moc i ciężkość.

Tysiąc prawd-  czyli pora na krótką, 4.30 minutową przerwę od drażniących ucho, elektronicznych utworów. To całkowite, pozbawione industrialnego posmaku przeciwieństwo tego, co do tej pory Artrosis nam zapodał na tacy. Świetne pianino na początku i ostre rockowe wejście, wciąż gdzieś w tle błądzące partie klawiszowe. Kawałek chwytliwy, łatwy do zapamiętania, ot, taka prosta ballada rockowa, która dzięki swej prostocie właśnie również ma szansę stać się koncertowym hitem.

Fatalne przeznaczenie- no, to właśnie ten drugi kawałek, który do ucha wleciał i...wyleciał, nie zostawiając po sobie żadnego śladu w mej pamięci. Utwór, jak na moje ucho oczywiście- dość przeciętny. W porównaniu do poprzednich utworów po prostu słaby i umykający uwadze.

Panta Rhei- zaczyna się niespokojnie, by za niedługi czas eksplodować elektroniką. Po tym wybuchowym wstępie wśród syczących dźwięków słyszymy niewinny dziecięcy głos, ale zmiksowany na tyle, że dodaje utworowi pełnego grozy posmaku. Ostatni utwór na płycie przypomina nam, że zgodnie z zasadą Wszechświata, nic nie trwa wiecznie i kiedyś, nieubłaganie, musi się skończyć: "...zegara równy ton zaprasza przeznaczenie, przerywa Twój nietrwały sen, homogeniczny, godzina po godzinie. Nic nie trwa wiecznie- Panta Rhei..."   Z całą pewnością mogę stwierdzić, że to kolejny, bardzo udany utwór. Wokalistki doskonale ze sobą współgrają.

Oceniając płytę, muszę ostrzec tych, którzy po Imago będą spodziewać się rocka/metalu gotyckiego w swej czystej postaci. Bo jeśli tego oczekujemy po płycie, to zapewne będziemy marudzić i narzekać. Co prawda jakieś akcenty dla nurtu gotyckiego się znajdą, jednakże płycie z całą pewnością bliżej jest to Fetish z 2001 r. aniżeli do pozostałych albumów. Mamy tu więc dosyć spory powiew elektroniki i industrialnego posmaku, zrezygnowanie z wyeksponowania na pierwszy plan perkusji i gitar, które tutaj pełnią tylko funkcję dodatkową.  Za to partii klawiszowych jest o wiele więcej i stanowią świetną ozdobę poszczególnych utworów. Słuchając płyty momentami wzdychałem do czasów Ukrytego wymiaru z 1997 r. ale nie mogę powiedzieć, że zawiodłem się na nowym albumie naszych kompanów. Imago sprawia wrażenie, że Artrosis przechodzi właśnie stadium zmiany nurtu muzycznego w zupełnie innym kierunku, jednocześnie zachowując swój niesamowity, wyrobiony wcześniej klimat, dobrze znany nam sprzed kilkunastu lat.





Tracklista albumu:
  1. "Arche" 1:29

  2. "Nie tamta już" 3:46

  3. "Za wszystko - nic"  6:25

  4. "Już tylko śnij" 4:46

  5. "Moje niebo"  4:23

  6. "Chcę znów tam być"  5:37

  7. "Imago" 5:48

  8. "Doskonała" 5:54

  9. "Tysiąc prawd"  4:32

  10. "Fatalne przeznaczenie"  5:39

  11. "Panta Rhei"  6:48

Autor: Konrad

Tekst pierwotnie ukazał się na łamach The Dark Zone Project.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz