niedziela, 10 czerwca 2012

Theatre Of Tragedy, Theatre Of Tragedy (1995)- recenzja


Nazwa zespołu: Theatre Of Tragedy

Album: Theatre Of Tragedy

Wytwórnia płytowa: Massacre Records

Rok wydania: 1995

Czas trwania: 44:25

Gatunek: metal gotycki

Rzadko się zdarza, by tuż po wydaniu pierwszego krążka zespół zyskał sobie tak niesłychaną sławę i aprobatę widowni. Do takich należy niewątpliwie Theatre Of Tragedy-  norweska kapela o wdzięcznej nazwie, która w 1995 roku wydała swój debiutancki album o takim samym brzmieniu. Między innymi to właśnie to wydawnictwo przyczyniło się do tego, że późniejsze albumy Theatre Of Tragedy stanowiły jedną z ważniejszych i kluczowych filarów death/doom metalu czy metalu gotyckiego, zarówno w Norwegii, jak i w całej Europie. Album sprawił również, że spora rzesza wielbicieli z niecierpliwością wyczekiwała następnych dokonań zespołu. Przy okazji giganci ze Stavanger udowodnili, że kobiecy głos w światku muzyki metalowej w połączeniu z męskim growlem ma sens, a delikatność fortepianu i potęga miażdżących ucho gitarowych riffów utworzą razem potężną mieszankę niezapomnianych wrażeń. Pomimo, że w 2010 roku zespół został rozwiązany, ich muzyka, niezwykle klimatyczna i ponadczasowa wciąż pozostała nieśmiertelna i założę się, że wierny fan gatunku zawsze znajdzie czas i miejsce, by dać się pochłonąć tej niezwykłej muzyce. Trzy, dwa, jeden, zero- kurtyna w górę, nadchodzi niezapomniany Teatr Tragedii...


Spektakularne widowisko rozpoczyna się mocnym wstępem utworu "A Hamlet for a Slothful Vassal". Utwóru, który po części zdradza nam to, co kryje się po drugiej stronie kurtyny. Tutaj melodyjne echo fortepianu próbuje przedrzeć się przez rozwścieczone partie ciężkich gitar niczym mała, niewinna tratwa na wzburzonym oceanie. Z tych chaotycznych, złowieszczych melodii wyłania się nagle nieziemski, anielski głos, niezwykle delikatny, aksamitny. Jedyny w swoim rodzaju. Piękno za moment pęka niczym bańka mydlana wraz z nadejściem diabelskiego growlu, wdając się w swoistą walkę na słowa, przypominającą odwieczny spór dobra ze złem. Walkę anioła z diabłem. Obraz taki pozostaje z nami do samego końca, do ostatniego utworu. Z każdą minutą obcowania z tą płytą przechodzą nas dreszcze, z każdym szarpnięciem o strunę odczuwamy grozę i niepokój, a wydobywające się z głośnika dźwięki fortepianu totalnie rozdzierają nasze wnętrze, targając i poniewierając naszymi emocjami niczym wspomnianą tratwą podczas rozszalałego sztormu. Szczególną uwagę przykuwa od razu niezwykle piękny, elektryzujący wokal Liv Kristine. Nie ukrywam, że od samego początku stanowiła dla mnie główną faworytkę w świecie metalowych wokali kobiecych. Wspaniale współgra z przygniatającym, chrapiącym wokalem Raymond'a Rohonyi. Ponadto dodatkowy atut stanowią piękne teksty wykonane w języku wczesno-nowoangielskim, które przenoszą nas o kilka wieków wstecz.

Nieodłącznym elementem płyty jest oczywiście znakomity podkład muzyczny. Niektóre utwory rozpoczynają się elektryzującym fortepianem ("Sweet Art Thou", "Mïre" czy "Dying – I Only Feel Apathy"), inne znów rozpruwającym bębenki uszne potężnym gitarowym riffem ("Cheerful Dirge", "Hollow-Hearted Heart Departed", "Monotonë"). Ciężkie, powolne gitary na każdym kroku dopieszczane są subtelnym pianinem, przenikając się wzajemnie i tworząc nietypową, przygnębiającą i grobową wręcz atmosferę. Ponad wszystkie te utwory wychyla się niepozornie ballada "...A Distance There Is...", rzekłbym nawet- jak dotąd jedna z najpiękniejszych ze wszystkich, jakie do tej pory moje uszy słyszały. Szum deszczu, fortepian, w tle odgłos grzmotów w połączeniu ze skrzypcami i czystym jak diament głosem Liv sprawiają, że słuchając utworu po prostu odpływamy i przenosimy się w inny, mroczny wymiar, gdzie rządzi śmierć, smutek, ból i cierpienie. To jednocześnie jedyna ballada w wykonaniu Theatre Of Tragedy tak dosłownie oddająca ten nieprzeciętny klimat.

Pomimo ciężkiego wydźwięku i grobowej atmosfery, jaka rządzi przez cały czas, płyty słucha się z wielkim zainteresowaniem. Ma ona w sobie to coś, co angażuje emocjonalnie biernego słuchacza. Poza tym Theatre Of Tragedy to dziś zespół, który uważa się za jeden z głównych przedstawicieli nurtu gotyckiego nie tyle w Europie, co na świecie. Dlatego też ich debiutancki album należy do pozycji obowiązkowych. Zwłaszcza dla tych, którzy parają się w cięższych brzmieniach gotycko/death metalowych.  Polecam!





Tracklista albumu:

  1. "A Hamlet for a Slothful Vassal"

  2. "Cheerful Dirge"

  3. "To These Words I Beheld No Tongue"

  4. "Hollow-Hearted, Heart Departed"

  5. "...A Distance There Is..."

  6. "Sweet Art Thou"

  7. "Mïre"

  8. "Dying – I Only Feel Apathy"

  9. "Monotonë"

Autor: Konrad

Tekst pierwotnie ukazał się na łamach The Dark Zone Project.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz